Straciła oba adidasy i jedną skarpetkę. Czemu druga się

  • Miłogost

Straciła oba adidasy i jedną skarpetkę. Czemu druga się

19 August 2022 by Miłogost

utrzymała? Oto jest pytanie. Zegarek był zniszczony, jej twarz pokiereszowana, no i jeszcze zgubiła sweter, który był tylko narzucony na ramiona, niezapięty Diaz patrzył na jej stopy. - Nie możesz tak iść - orzekł i zaczął rozpinać koszulę. Zdjął ją z pleców, wyjął z kieszeni nóż i odciął oba rękawy. Przyklęknął przed Millą na jedno kolano, rozłożył sobie rękaw na udzie i rozprostował starannie. - Postaw tu stopę - powiedział. Milla posłuchała go, ostrożnie balansując na drugiej nodze. Diaz sprawnie opatulił jej stopę rękawem, owijając kilka razy i łącząc końcówki zgrabnym węzłem na górze. Potem tak samo opatrzył drugą stopę. an43 290 - Jak się z tym czujesz? - zapytał. - Wiem, że to nie solidna skórzana podeszwa, ale powinno wystarczyć na przejście kawałka drogi. Dobrze chroni? Jeśli nie, powiedz od razu, szkoda stóp. Przeszła się kawałek po skale, sprawdzając grubość materiału. Miał rację: to nie była skóra. Milla czuła każdy kamyczek pod podeszwą. - Jak daleko mamy do samochodu? - spytała. - Całkiem blisko, o ile się nie mylę - Diaz rzucił okiem na słońce. - Potok poniósł nas w kierunku auta. - Ale idąc, mijaliśmy jeszcze zakręt w lewo. - A potem w prawo. Powiedziałbym... jakieś półtora kilometra. Półtora kilometra przez górski las praktycznie bez butów... Najwyraźniej Diaz pomyślał o tym samym, bo nagle pokręcił głową i rozejrzał się dookoła. Wyjął ponownie nóż i podszedł do drzewa. Wbił ostrze w korę i pociągnął mocno w dół. - Co robisz? - Wycinam podeszwy dla ciebie. Podeszła i obserwowała ciekawie, jak Diaz wycina kwadratowy kawał kory, mniej więcej dwadzieścia pięć na dwadzieścia pięć centymetrów. Potem przysiadł przed Millą i odwinął jej prowizoryczne onuce. Podzielił połać kory na pół i ponownie przyklęknął przed kobietą. Położył sobie kawałek kory na kolanie, gładką stroną do góry, a na nim umieścił odcięty rękaw: w ten sposób Milla będzie miała dwie warstwy materiału między stopą a drewnem. Potem ponownie obwiązał jej stopę, mocując podeszwę z kory dwoma an43 291 paskami materiału i wiążąc supeł na górze. Powtórzył operację z drugą stopą, wstał i pomógł wstać Milli. - Jak się czujesz? - O wiele pewniej. Ale nie wiem, jak długo wytrzyma kora. - Lepsze to niż nic. Jak odpadnie, to wytnę nową. Ruszyli prosto do lasu. Milla szła ostrożnie: prowizoryczne obuwie nie dawało jej pewności, choć chroniło podeszwy stóp. Starała się nie stawać na gałęziach i kamieniach, nie wyginać za bardzo twardych podeszew z kory, mogłyby bowiem tego nie wytrzymać. Przez to wszystko poruszali się wolno, choć powinni byli iść jak najszybciej.

Posted in: Bez kategorii Tagged: żona adama sztaby, moda lata 70, emoty miłosne,

Najczęściej czytane:

– Cześć, kotku.

Srebrny kocur znieruchomiał na moment, a potem zeskoczył na betonową posadzkę, prześlizgnął się pod poręczą i pobiegł w stronę zarośli. Na skraju żywopłotu odwrócił się i warknął nisko, groźnie. ... [Read more...]

się podoba. ...

– Nic dziwnego. Wychwyciła poważną nutę w jego głosie i westchnęła głęboko. – Dobra, więc mów. Co chcesz wiedzieć i dlaczego? ... [Read more...]

i z uporem próbowała rozwiać własne wątpliwości. - Tylko ofiarą. - Usta zacisnęły mu się w powstrzymywanym gniewie. - Jezu, zawsze ofiarą! - Wiedziałam, że nie powinnam do ciebie dzwonić - odparowała. - Więc dlaczego to zrobiłaś? Sięgnęła do lodówki po butelkę wody i odkręciła korek. - Policja nie chciała, żebym została sama. - Więc zadzwoniłaś do brata? - Byłeś najbliżej. - Czasami Troy zachowywał się nieznośnie, tak jak i reszta rodzeństwa. Jak tylko wykręciła numer do jego biura, wiedziała, że robi błąd. - Powiedzmy to sobie jasno. Zadzwoniłam do ciebie, ale nie dlatego, że jesteś jedynym facetem w rodzinie, rozumiesz? - Posłuchaj Caitlyn... Gwałtownie uniosła do góry rękę, jakby chciała odeprzeć atak. - Nieważne, zostawmy to. Chciałam zadzwonić do Kelly. - Kelly? Na miłość boską, Caitlyn. Nawet o tym nie wspominaj! - Ale... - Znów popełniła błąd, wspominając o Kelly. - To byłoby szaleństwo i doskonale o tym wiesz! - Zmarszczył ciemne brwi. - A, już rozumiem! Twoja linia obrony będzie opierać się na niepoczytalności. Kelly! - cmoknął. - Przestań! Nie jestem winna. Nie jestem szalona. A... a... Josh nie żyje. - Głos jej się załamał. - Był sukinsynem, w porządku, wiem o tym, le... kiedyś naprawdę go kochałam. - Czuła, jak policzki ją palą przy tym wyznaniu. - Był moim mężem. Ojcem Jamie. - Który ożenił się z tobą tylko dla pieniędzy. Słowa spadły na nią lodowatym deszczem. Były ohydne, ale prawdziwe. Oskar zaskomlał spod stołu. - Troy, proszę cię, ocal moją godność i nie rozwiewaj moich złudzeń, dobrze? Ku jej zaskoczeniu podszedł do niej i położył rękę na jej ramieniu. Zrobił to jednak z widocznym wahaniem, jakby obawiał się, że Caitlyn zaraz przyjdzie do głowy coś głupiego, na przykład odwróci się i wtuli twarz w jego ramiona. Zawsze wolał trzymać ludzi na dystans. Nigdy nie pozwolił Caitlyn ani nikomu innemu zbliżyć się do siebie. Dwa lata młodszy od Caitlyn i Kelly, jedyny żyjący syn Montgomerych... Od dziecka musiał dźwigać na swoich barkach nie lada ciężar. - To nie takie proste, Caitlyn. Twoje złudzenia wpędzają cię w tarapaty. I to nie po raz pierwszy. Za to pierwszy raz w tak wielkie. - Masz rację - przyznała, żałując swojego wybuchu. - Troy, dzięki, że przyszedłeś. Musiałam z kimś porozmawiać i myślałam, że mogę na ciebie liczyć. Mogłam zadzwonić do Amandy. Też ma niedaleko z biura, ale nie jestem pewna, czy dziś nie pracuje w domu. Zresztą wiesz, jaka z niej pracoholiczka, wiecznie zajęta. - A ja nie? Caitlyn zdobyła się na uśmiech, zniknęły resztki jej wściekłości. - Jesteś szefem banku. - To dodatkowy powód, żeby siedzieć w pracy. Nawet w sobotę. - Ścisnął delikatnie jej ramię. - Wiesz, że przyjechałem tu do ciebie... Tylko nie potrafię cię wesprzeć. - Bo zawsze musisz odgrywać takiego macho. Gdzieś od dwunastego roku życia, prawda? Jesteś jak jeżozwierz. Kłujący z wierzchu, miękki w środku. ...

28 - A Amanda cała ze stali? - spojrzał na zegarek i skrzywił się. - Muszę koniecznie wrócić do banku. Mam spotkanie z klientem. - W porządku. Poradzę sobie. Nie był przekonany. - Może pojedziesz na kilka dni do mamy? Policja tymczasem zorientuje się, co jest grane, a te sępy - wskazał kciukiem w stronę frontowych okien - znajdą sobie inne ścierwo do rozszarpania. - Ładnie powiedziane - mruknęła. Przez firanki zobaczyła, że dziennikarka w fioletowej bluzce idzie do furgonetki. Kamerzysta pakował sprzęt do futerałów. - Nie daj się zwieść. Jak ci wyjadą, przyjadą nowi, i to jeszcze więcej. - Nic mi nie będzie. - Na pewno? - Pytanie odbiło się echem po całym domu. Nie powiedział, co naprawdę o tym sądzi. Bo naprawdę, tak jak cała rodzina, uważał, że Caitlyn nigdy nie będzie zupełnie normalna, że zawsze będzie ją prześladować przeszłość. Ta tragedia też zostanie z nią już na zawsze. Caitlyn widziała wiele razy, jak siostry i Troy wymieniają znaczące spojrzenia, a potem pośpiesznie odwracają wzrok, by ich nie przyłapała. - Caitlyn? - Tak? - Jesteś pewna, że możesz tu zostać? - Mam Oskara. Jest świetnym towarzyszem i ochroniarzem i mogę mu płacić psim żarciem - powiedziała swobodnie, ale zobaczyła troskę w oczach brata. Westchnęła i dodała poważniej: - Troy, naprawdę nie musisz się martwić. - Tak, jasne. - Wierz mi. - Wysunęła szczękę i wyprostowała się, żeby wyglądać na silną. Troy uniósł sceptycznie brwi i sięgnął po marynarkę. - O ciebie nie można się nie martwić. - Spróbuj, dobrze? Zdobył się na cień uśmiechu. - Wiesz, że zawsze możesz do mnie zadzwonić. - I wpasujesz mnie gdzieś w swój napięty terminarz - odgryzła się. - Aj! - Prawda rani? - Przyjechałem tu, może nie? - Tak, przyjechałeś - przyznała ze słabym uśmiechem. - Doceniam to. Naprawdę. - Obiecaj mi jedno. - Wpatrywał się w nią z uwagą, wkładając marynarkę i wygładzając ją na ramionach. - Mmm? - Jeśli znów przyjedzie policja, nie rozmawiaj z nimi. Nie mów nic bez adwokata. Dobry nastrój prysł. Uczucie osaczenia znów ją dopadło. Czuła, że się dusi. Nie powinna była ufać Troyowi. Popełniła błąd. - Myślisz, że go zabiłam, tak? - wyszeptała z niedowierzaniem. - Myślisz, że zabiłam swojego męża. - Skuliła się w sobie. A ty, Caitlyn, co myślisz? - Nie ma znaczenia, co ja myślę, Caitlyn, ale wyjaśnijmy to sobie - myślę, że nie. Nie sądzę, żebyś była zdolna do morderstwa. Masz problemy - do diabła, wszyscy je mamy - ale nie sądzę, że mogłabyś zamordować z zimną krwią. 29 ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.centrum.radom.pl

WordPress Theme by ThemeTaste